Szanowni Państwo,
Dotychczas zbyt rzadko prostowałem kłamstwa i oszczerstwa, powielane na temat polityki prowadzonej przeze mnie w okresie sprawowania funkcji prezydenta miasta. Niestety, są ludzie i środowiska kierujące się regułą pewnego ministra propagandy, w której kłamstwo powtórzone wielokrotnie ma zostać uznane za prawdę. Wychodziłem z założenia, że człowiek jest bezsilny w sytuacji zmasowanych ataków przeciwników nie mających żadnych skrupułów, wśród których jest stowarzyszenie inicjujące i organizujące referendum, ale także partie polityczne, działające rzekomo w imię obrony zasad demokracji. Zastanawiam się, jaka była przyczyna tych ataków. Czy jako osoba bezpartyjna, nie będąca pod naciskiem partyjnych władz oraz niezwiązana z pewnymi środowiskami, tak bardzo przeszkadzałem lokalnym grupom, bo nie pozwalałem na załatwianie „wątpliwych interesów”?
Stawiano mi różne, czasem absurdalne zarzuty i rozpowszechniano je, wyzwalając negatywne emocje wśród części mieszkańców. Nigdy natomiast poza ogólnikami nie przedstawiano mi żadnych konkretów.
Spośród stawianych mi zarzutów, najczęściej powtarzane były następujące:
– że zadłużyłem miasto,
– że planowałem jego wyludnienie,
– że wydałem zbyt wiele pieniędzy na remont III Alei Najświętszej Maryi Panny,
stosując drogie materiały zamiast tanich,
- że zamierzam zamknąć całe Aleje dla ruchu kołowego
– że jestem pod nadmiernym wpływem Kościoła, a nawet że jestem prezydentem
pielgrzymów, a nie mieszkańców.
Chciałbym się ustosunkować do powyższych stwierdzeń, ponieważ uważam, że mieszkańcom Częstochowy należą się wyjaśnienia a także, aby nikt nie pomyślał, że skoro dotychczas nie reagowałem na te oszczerstwa, to może zarzuty są prawdziwe. Nie będę natomiast odnosił się do kłamstw i pomówień dotyczących mojego życia prywatnego, rozpowszechnianych np.przez jednego z organizatorów referendum, który podszył się pod moje imię i nazwisko w internecie.
Zadłużenie to problem prawie wszystkich miast w Polsce. Wynika ono z faktu, że dochody są zbyt niskie w stosunku do wydatków, a wpływy z budżetu państwa coraz mniejsze. Aby miasto mogło się rozwijać, musi brać kredyty. Robią tak wszyscy, bo pozwala to otrzymywać dodatkowe pieniądze z Unii (w Częstochowie uzyskaliśmy w ostatnich latach ok. 500 mln zł ) i wykonywać za nie ważne inwestycje. Jednocześnie trzeba brać kredyty w sposób odpowiedzialny. I tak robiliśmy. Poziom zadłużenia miasta był bezpieczny (wskaźnik zadłużenia w stosunku do dochodów wynosił na koniec 2009 r. 43%, przy dopuszczalnych ustawowo 60%). Potwierdziła to badająca finanse miast międzynarodowa agencja Fitch Ratings, która dobrze oceniła wiarygodność i perspektywy finansowe Częstochowy na rynkach międzynarodowych. Dzięki temu mogliśmy zrezygnować z zaciągania drogich kredytów komercyjnych, korzystając z preferencyjnych linii kredytowych Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Sytuacja finansowa Częstochowy była zatem bezpieczna, a nie katastrofalna, jak to próbowały poprzez kłamstwa wmówić mieszkańcom nieuczciwe osoby.
Zarzut, stawiany mi przez przedstawicieli SLD, że planowałem wyludnienie Częstochowy uwłacza inteligencji każdego myślącego człowieka. Wyjaśniam więc krótko. „Strategia rozwoju miasta. Częstochowa 2025” przyjęta przez Radę Miasta w sierpniu 2009 zawiera dane z publikowanej przez Główny Urząd Statystyczny prognozy ludności na lata 2003-2030. Prognoza jest tylko przewidywaniem, a nie „założeniem” i wynika z niej spadek liczby ludności, nie tylko w Częstochowie, ale w całej Polsce. Ani więc Rada Miasta Częstochowy, która dokument przyjęła, ani ja, ani nawet GUS nie „zakłada” wyludnienia naszego miasta. Mamy więc do czynienia z kolejnym kłamstwem.
Dlaczego III Aleja jest wyłożona drogim granitem? Główna ulica miasta, jedna z najpiękniejszych w Polsce, musi być trwała, budowana również dla pokoleń, z dobrych nieścieralnych materiałów, godna miejsca, piękna i wygodna zarówno dla mieszkańców jak i dla wielu pielgrzymów, którzy tędy przechodzą. Aleja Najświętszej Maryi Panny nie powinna wymagać częstych remontów zakłócających możliwość poruszania się i ciągłych nakładów finansowych z miejskiej kasy. Zarzuty dotyczące niegospodarności nie mają tu uzasadnienia – wprost przeciwnie – uzyskanie środków na zbudowanie czegoś pięknego i trwałego przy stosunkowo niedużym nakładzie własnym i przy wielkiej konkurencji o unijne pieniądze, które uzyskać było bardzo trudno, powinno być celem każdej władzy miasta. Jak wszystkie decyzje, także i ta była konsultowana ze specjalistami, zaplanowana i przyjęta w formie uchwały przez Radę Miasta Częstochowy. Zarówno parki jak i III Aleja zostały nagrodzone w prestiżowych ogólnopolskich konkursach. Czy to zasługuje na naganę?
Co do zamknięcia całych Alei dla ruchu kołowego, dyskusja była długa i skończyła się projektem przygotowanym przez moją ekipę, którego realizacja właśnie się zaczyna przy bardzo dużym udziale środków europejskich. Pozostała część Alei będzie równie piękna jak III Aleja i nie będzie zamknięta dla samochodów. Taka jest prawda. Nie przeszkadza to jednak ludziom nie mającym hamulców rozpowszechniać nawet jeszcze dziś, choć sprawa jest już rozstrzygnięta, kolejne kłamstwo.
Co do zarzutu faworyzowania Kościoła rzymskokatolickiego to nie padły nigdy z ust kłamców żadne konkrety, poza demagogicznymi hasłami, bo paść nie mogły. Choć jestem katolikiem, zawsze zachowywałem bezstronność i traktowałem Kościół na równi z innymi podmiotami. Będąc prezydentem Częstochowy – miasta szczególnego, duchowej stolicy Polski, miałem obowiązek reprezentować miasto i mieszkańców Częstochowy wobec władz państwowych, kościelnych i przybywających pielgrzymów. Obyczaj ten wpisany jest nie tylko w staropolską gościnność gospodarza, ale i kulturę bycia. Nie zapominajmy, że Częstochowa jest znanym w świecie i Europie miastem z maryjnym sanktuarium do którego przybywają miliony pielgrzymów, a przeciwnicy tego faktu nie zmienią.
Jeśli chodzi o inwestycje podjasnogórskie (ul.7 Kamienic, ul.o.Kordeckiego, parki czy III Aleja NMP) to służą one głównie mieszkańcom, choć także pielgrzymom. Robienie z tego zarzutu prezydentowi i Radzie Miasta, która ostatecznie decyduje, jest zupełnym nieporozumieniem, tym bardziej, że dostaliśmy dzięki wielkim wysiłkom bardzo duże dofinansowanie do tych inwestycji, które mają znaczenie ponadlokalne i którego nie dostalibyśmy na żadne inne ulice częstochowskie. Czy w imię czyichś uprzedzeń powinniśmy z tych środków zrezygnować? Byłoby to działanie na szkodę miasta.
Jeśli chodzi o bezpośrednie finansowanie restaurowania zabytków sakralnych, to muszę wyjaśnić, że miasto ma obowiązek wspierania restauracji dóbr kultury i robi to zgodnie z przepisami, zasilając te remonty kwotami takimi, na jakie nas stać (decyzję zawsze podejmuje Rada Miasta). Są to kwoty stanowiące niewielki ułamek tych, które na te cele są uzyskiwane z Unii Europejskiej. Współpraca w tym zakresie władzy miasta z władzami kościelnymi jest konieczna i powinna być traktowana w sposób naturalny i oczywisty. Trzeba dodać, że w puli środków przeznaczonych na restaurację zabytków znajdują się nie tylko obiekty sakralne, ale także zabytkowe, prywatne kamienice.
Nasze miasto musi rozwijać się w wielu kierunkach równolegle: pielgrzymkowym, gospodarczo-przemysłowym zgodnie z jego tradycją i potrzebami, oraz akademickim z uwagi na istniejące wyższe uczelnie. Nigdy nie twierdziłem, że Częstochowa powinna być tylko miastem pielgrzymkowym, co mi przypisywano. Jest to kolejne kłamstwo. Częstochowa musi się rozwijać harmonijnie, we wszystkich dziedzinach, które mają służyć dobru jego mieszkańców.
Tadeusz Wrona
Częstochowa, wrzesień 2010 r.
Nie wystarczy mieć rację, trzeba do niej przekonać mieszkańców.
Rozmowa z Tadeuszem Wroną – kandydatem Wspólnoty Samorządowej na prezydenta Częstochowy.
Zdecydował się Pan kandydować, mimo że prawie 40 tysięcy częstochowian zagłosowało w referendum za Pana odwołaniem. Działa Pan wbrew woli mieszkańców?
Chcę przypomnieć, że w poprzednich wyborach wielokrotnie uzyskiwałem duże poparcie mieszkańców. Do referendum poszło ok 20% uprawnionych do głosowania. Trudno uznać to za wolę ogółu częstochowian. Zwrócę tu uwagę także na inną rzecz. Wysiłek trzech dużych partii – PO, PiS i SLD – oraz komitetu referendalnego zmobilizował radykalnymi metodami do negatywnego głosowania (za odwołaniem) prawie 40 tys osób. Teraz owe osoby muszą wypowiedzieć się pozytywnie, co dalej... Czy wybiorą doświadczenie p. Leszczyny, urodę p. Matyjaszczyka , czy inteligencję p. Kocygi?
Mieszkańcy powiedzieli: chcemy zmiany. Jak ich Pan chce przekonać, żeby zagłosowali na Pana?
Część mieszkańców opowiedziało się za zmianami. Co uzyskali? Czy lepiej im się żyje po referendum? Czy zwiększyła się liczna inwestycji i nowych miejsc pracy? Jakie nowe działania poprawiające życie mieszkańcom podjęto w ciągu ostatniego roku? Czy spadło zadłużenie? Czy o takie zmiany, o taką jakość działań jaką reprezentuje obecna władza miasta, chodziło mieszkańcom?
Czy przegrane referendum zmieniło Pana poglądy w jakimś zakresie? Czy to była dla Pana jakąś lekcją?
Każde doświadczenie uczy. Referendum było dla mnie istotną lekcją z której należy wyciągnąć wnioski. Zabrakło właściwej komunikacji społecznej. Zabrakło u nas przekonania, że nie wystarczy mieć rację trzeba do niej przekonać mieszkańców. Konieczne jest przywrócenie stałego dialogu społecznego. Potrzebna jest także zmiana stylu zarządzania, do tego także przygotowywaliśmy się przed referendum. Takim przykładem sfery wymagającej pilnej zmiany jest budowa dróg. Nie będzie dobrze funkcjonowała instytucja, która sama sobie planuje zadania, sama wybiera, które zadania realizować oraz sama nadzoruje efekt wykonania tych zadań. Nowoczesny system zarządzania wymaga podziału kompetencji, wprowadzenia metody zarządzania projektami i oddzielnej od tego formy nadzoru.
Czy popełnił Pan jakieś błędy podczas ostatniej kadencji?
Nie popełnia błędów ten kto nic nie robi. Im więcej zadań próbujemy zrealizować w krótkim czasie, tym większe niebezpieczeństwo kumulacji błędów. Mamy, przy tym, wszyscy świadomość ogromu potrzeb, nie stać nas na zaniechania, bo tracimy dystans wobec innych miast. Reakcje ludzi bywają przewidywalne: wszyscy chcą nowych ulic, ale nikt nie chce by samochody jeździły pod jego oknem. Potrzebny był więc większy wysiłek włożony w przekonywanie ludzi, w tłumaczenie sensu podejmowanych działań.
A może nie docenił Pan swoich przeciwników?
Trudno było przewidywać powstanie takiej egzotycznej koalicji PO-PiS-SLD stowarzyszonej z częścią sfery biznesu, kupcami i właścicielami nieruchomości. Dodajmy do tego zaangażowanie bardzo dużych pieniędzy w ostrą, profesjonalną kampanię protestu.
Gdyby nie zamknięcie i remont Alei, to może nie byłoby referendum… Lokalni handlowcy uważają Pana za wroga.
Niektórzy także mówią, że protest zrodził się gdy naruszyłem interesy właścicieli pewnej znanej (także z rozprowadzania używek) dyskoteki w Alejach. Planowałem tam budowę centrum kongresowo-wystawienniczego. Trzymając się faktów: w III Alei po jej modernizacji zwiększyła się liczba lokali handlowych i usługowych, świadectwem zainteresowania jest wzrost cen wynajmu lokali. I odwrotnie – zmniejsza się zainteresowanie lokalami w niemodernizowanej części I i II Alei. Modernizacja Alei jest więc jedyną szansą dla właścicieli lokali handlowo-usługowych w śródmieściu, by sprostać konkurencji z powstającymi dużymi galeriami.
Chodzi Pan na zakupy do Galerii Jurajskiej?
Rzadko mam czas na zakupy, ale – owszem – do Galerii Jurajskiej także chodzę. Niestety, w Alejach, nie ma takich delikatesów z atrakcyjnymi produktami spożywczymi, jakie są w Galerii. Porównywać je mogę jedynie do delikatesów kolonialnych na ul. Nowowiejskiego.
Słyszał Pan co ludzi mówią: że te aleje to dla pielgrzymów, a dla częstochowian nic… Że wszystko robi Pan dla pielgrzymów…
Ponad 80 % nieruchomości w Alejach to własność prywatna. Od właścicieli zależny jest profil wynajmowanych lokali; oni decydują czy przeznaczają je na banki, na gastronomię czy na salony z odzieżą. Twierdzenie, że Aleje są tylko dla pielgrzymów stoi w wyraźnej sprzeczności z faktami. Sondaż opinii publicznej pokazał, że zdecydowana większość mieszkańców z uznaniem odbiera modernizację, widzi dziś w III Alei dobre miejsce do spacerów, do bywania w lokalach. Aleje są więc, przede wszystkim, inwestycją dla częstochowian. Dodam także, że imprezy organizowane z pomocą Miasta, w Alejach, takie jak Aleja Dobrego Smaku, kiermasze społeczne, a nawet Wasze targi motoryzacyjne, są także w pierwszym rzędzie kierowane do mieszkańców Częstochowy.
W jakim stopniu w Pana ocenie Częstochowa wykorzystuje na płaszczyźnie ekonomicznej fakt, że Jasna Góra jest odwiedzana przez miliony turystów ?
Jeżeli do miasta przybywa rocznie ponad 4 mln turystów, a każdy wydaje średnio 100 zł (takie są dane z analiz sporządzonych przez Instytut Turystyki), to znaczy, że o kilkaset milionów złotych zwiększają się obroty lokalnych sklepów, gastronomii, punktów usługowych. Wspólnym naszym interesem jest, by pielgrzymów zatrzymać możliwie najdłużej, by skłonić ich do odwiedzania nie tylko Jasnej Góry, lecz i innych miejsc w Częstochowie.
Przez wiele lat Częstochowa nie była w stanie przygotować terenu dla potężnego inwestora, tak jak zrobiło to Radomsko. Pan jest o to obwiniany…
Udało mi się przekonać do pracy w naszym Urzędzie Miasta Jarosława Ferenca, który osobiście odpowiadał za przygotowanie terenów inwestycyjnych w Radomsku. Przygotowanie tych terenów wymagało blisko dziesięciu lat pracy. Efekty nie rodzą się od razu. Skupienie naszych wysiłków na przygotowywaniu podobnych stref u nas też już zaczyna owocować. Mam tu na myśli przyciągnięcie dużej inwestycji koncernu IKEA. Warto także zauważyć, że zrealizowane w ciągu kilku ostatnich lat inwestycje TRW w naszym mieście wielkością nakładów i liczbą nowych miejsc pracy porównywalne są z inwestycjami radomszczańskimi. A oprócz TRW mieliśmy także inwestycje Stolzle, Guardian, GTC, Fortum i inne. Warto wspomnieć także Park Przemysłowy i Przemysłowo – Technologiczny, utworzone przez naszą Agencję Rozwoju Regionalnego.
Młodzi ludzie uciekają z Częstochowy, mówi się że to przez Pana, że jako prezydent przez wiele lat nic nie robił dla młodych częstochowian…
A po referendum przestali uciekać? Zwiększyła się liczba studentów na Politechnice i AJD? Wzrosła ilość atrakcji dla młodych ludzi? Myślę, że czas pokazał pustkę niektórych zarzutów. Młodzi ludzie wyjeżdżają także z Katowic do Krakowa, z Łodzi do Warszawy, z Warszawy do Berlina, Dublina i Brukseli... Ambitni i zdolni młodzi ludzie mają prawo iść za marzeniami, szukać szczęścia, lepszego wykształcenia i lepszej pracy wszędzie. Liczyć możemy na to, że uzyskawszy wykształcenie i doświadczenie wrócą do rodzinnego miasta, by je wzbogacić swoją pracą. Takie budujące przykłady też mamy. Dodam tu, że z pewną satysfakcją słyszę opinię młodych mieszkańców miast aglomeracji górnośląskiej. Z zazdrością mówią, że nie ma tam nigdzie takiej atmosfery życia kulturalnego, jak u nas w Alejach; nie ma także imprezy porównywalnej z naszą Nocą Kulturalną.
Co jako kandydat ma Pan do zaoferowania młodym częstochowianom?
Fenomen kultury w klubach i pubach w Alejach, fenomen Nocy Kulturalnej, letniego festiwalu teatrów ulicznych, spotkań poetów, wernisaży młodych plastyków, wiele podobnych działań zrodziło się z wyłącznych inicjatyw młodych ludzi. Jest to przykład, że młodzi ludzie mogą wpływać pozytywnie na kształt naszego życia społecznego. Naszą rolą – ludzi trochę starszego pokolenia – jest tworzenie bazy dla dobrych działań, wspieranie dobrych pomysłów, ale w żadnym wypadku nie możemy ani narzucać, ani zastępować ich inicjatyw. Zwracam również uwagę na zbudowaną przez nas bazę edukacyjną i sportową. Przypominam także Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości działający w naszym Parku Przemysłowo – Technologicznym.
Młodzież chce się bawić. A sztandarowa oferta kulturalna miasta to festiwal kierowany do elitarnej grupy wielbiciel muzyki sakralnej…
Oferta kulturalna miasta adresowana jest do różnych grup, przygotowywana pod różne oczekiwania odbiorców. Tak, jest cieszący się dobra sławą nie tylko Europie festiwal muzyki sakralnej, ale jest także Noc Kulturalna, jest estrada na Promenadzie Niemena, jest klub Zero, Teatr from Poland, kluby jazowe i wiele innych miejsc, gdzie można się dobrze bawić. Wystarczy czytać „Życie...”, albo sięgnąć po miejski informator kulturalny by odkryć bogactwo różnorodnej oferty.
Młodzież wypomina Panu prohibicję na Dekabrystów. Pana przeciwnicy też posługują się tym argumentem. Pan jest utozszamiany z tą decyzją. Czy gotów byłby Pan przywrócić sprzedaż alkoholu na Dekabrystów?
Po latach zapomina się o przyczynach decyzji, tworzy się nieprawdziwe mity. Na małej przestrzeni, 200 metrowym odcinku ulicy Dekabrystów funkcjonowało 36 lokali z alkoholem. Było to w bezpośrednim sąsiedztwie bloków mieszkalnych, mieszkańcy przez kilka lat składali skargi na liczne przypadki zakłócania nocnej ciszy, na wzrost liczby wykroczeń i przestępstw, na zniszczenia powodowane przez pijanych. Czarę goryczy przelały rozruchy spowodowane przez pijanych chuliganów podczas imprezy juwenaliowej. Przez kilka godzin na ul. Dekabrystów trwała walka chuliganów z policja, zniszczono mienie prywatne i publiczne. Właściciele lokali z alkoholem nie uczynili wcześniej nic, by ograniczać dolegliwości odczuwane przez sąsiedztwo. Nie udawało się ich przekonać, że utrzymanie porządku i bezpieczeństwa w otoczeniu ich lokali jest niezbędnym warunkiem. W takiej sytuacji nie było innego wyjścia... Ulica Dekabrystów jest więc przykładem trudnego konfliktu społecznego, w którym nie ma dobrych rozwiązań. Koniecznym jest czasami ograniczenie wolności jednostek w imię bezpieczeństwa ogółu. Czy dziś można przywrócić sprzedaż ? Nie wiem. Potrzebna jest ponowna analiza sytuacji, potrzebny jest dialog i wzajemne uzgodnienia między potencjalnymi właścicielami punktów sprzedaży alkoholu a społecznością mieszkańców domów mieszkalnych.
Jest Pan bezwarunkowym wrogiem alkoholu? Nie lubi Pan wypić lampki wina do kolacji?
Lampka dobrego wina podkreśla smak dobrej potrawy. Nie jestem wrogiem alkoholu, jestem przeciwnikiem chamstwa. Nie można tolerować naruszania norm społecznych, zagrożeń bezpieczeństwa i porządku przez ludzi, którzy nie potrafią pić w sposób cywilizowany. Pamiętajmy także, że alkoholizm jest nadal poważnym problemem w naszej społeczności. Z żalem widzę jak ta choroba niszczyła wielu wybitnych i utalentowanych ludzi. Dziś mamy do czynienia z jeszcze gorszym zagrożeniem – z łatwym dostępem do narkotyków, w tym także z tolerowanym przez bezsilne państwo dostępem do chemicznych i ziołowych ich surogatów, tzw dopalaczy. Alarmowałem w tej sprawie MSWiA pracując w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Trudno pogodzić się z faktem, że zaniechania i bezsilność państwa wobec dealerów tego typu produktów owocuje już śmiercią młodych ludzi.
Kto zagłosuje na Pana w listopadzie? Niech Pan scharakteryzuje swojego wyborcę.
W czasie referendum część częstochowian została przekonana, że po odwołaniu prezydenta wprowadzone zostaną szybko pozytywne dla nich zmiany. Po roku już nawet posłanka PO wzywa do obudzenia swojego partyjnego kolegę, odpowiadającego za miasto. Realizowany jest smutny scenariusz zastoju i degradowania pozycji naszego miasta. Grozi utrata środków przewidzianych na modernizację Alei, popełniono zaniechania opóźniające niebezpiecznie budowę dostępu do sieci szerokopasmowej internetu. Zrezygnowano z wielu ważnych inwestycji, w tym z przebicia ul. Śląskiej do ul. Bohaterów Monte Cassino i budowy wiaduktu na przedłużeniu ul. Wały Dwernickiego. Opóźniona jest realizacja innych, rozpoczętych w moich czasach inwestycji; basen na ul. Dekabrystów oddany zostanie zamiast latem, dopiero na zimę. Nie wprowadzono żadnych, istotnych, nowych pomysłów. Mamy tylko nieudolną próbę kontynuacji. W jednym tylko rządząca koalicja partyjna jest sprawna. W upowszechnianiu partyjnej nomenklatury, w obsadzaniu stanowisk często ludźmi bez kwalifikacji i doświadczenia. Pytacie, kto zagłosuje na mnie w listopadzie? Myślę, że wielu częstochowian widzi co się dzieje, wie już, że kłamstwo ma krótkie nogi, nie uwierzy już w lekko składane obietnice bez pokrycia.
Kampania rozkręca się. Pana przeciwnicy nie przebierają w środkach. Czy jest Pan przygotowany do obrony?
Przeżyłem brutalny atak kłamstw i pomówień, bo tym była kampania referendalna. Niestety, spodziewam się i teraz podobnego poziomu ataków. Jest to smutne, bo zdegradowany został poważny dialog o przyszłości miasta. Rozmowa, przekonywanie merytorycznymi argumentami, umiejętność dochodzenia do kompromisowych rozwiązań – to są cechy prawdziwej demokracji. Kampania kłamstw i pomówień degraduje wszystkich, niszczy poczucie więzi i wartość dobra wspólna.