W latach mojej młodości lekturą szkolną była książeczka Janusza Korczaka „Bankructwo małego Dżeka”. Przypomnienie tytułu budzi nader aktualne skojarzenia. Problemy bowiem, najczęściej rodzą się, gdy nieodpowiedni ludzie w nieodpowiednim czasie podejmują nieodpowiednie decyzje.
Sprawowanie władzy wymaga przyjęcia na siebie odpowiedzialności. Można, przynajmniej przez pewien czas, jej unikać; można tłumaczyć się „błędami poprzedników”, „trudną sytuacją zewnętrzną”, „niecnymi knowaniami wrogiej opozycji”...Można nawet, wzorem przedszkolaków zamknąć oczy i udawać, że „mnie nie ma”. Problemy jednak przez to, same z siebie, nie znikają.
Aktywność legislacyjna pani poseł Izabeli Leszczyny przyniosła budżetowi miasta straty równie poważne jak spowodowane powodzią. Oczywiście, przyjąć można, że na parlament i zjawiska naturalne wpływu nie mamy; nie możemy obronić się przed powodzią politycznej erupcji „przyjaciół ludu”. Ta „przyjaźń do ludu” objawia się dopieszczaniem egoistycznych dążeń wąskich grup zawodowych.
Tego typu zewnętrzne katastrofy zderzyły się z brakiem decyzyjności obecnych władz miasta. W czasie, gdy koniecznym było bronienie budżetu przed skutkami finansowymi powodowanymi wprowadzeniem art 30b ustawy oświatowej, w praktyce „zawieszono” funkcjonowanie Wydziału Edukacji. Odwołano naczelnika wydziału, jego zastępcę, naczelnika Wydziału Sportu... i dopiero w połowie marca, po trzech miesiącach, powołano nowego. Nie był to, niestety, jedyny taki przypadek. Szczególnie wymowny, na tle powodzi, był los naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska. To jemu Częstochowa zawdzięcza konsekwentną realizację w latach 2002-2009 odbudowy wałów przeciwpowodziowych, a przez to uratowanie dobytku wielu ludzi. W nagrodę utracił stanowisko....
Dawno, przy tym, w naszym mieście nie było takiej sytuacji - przypominającej czasy PRL – gdy nie sposób zlokalizować, kto w rzeczywistości rządzi, podejmując decyzje finansowe, organizacyjne i personalne. Z ukazujących się enuncjacji wynika, że ta rzeczywista władza znajduje się w gestii pana Chatysa i pana Giżyńskiego. Układ lidera PO z posłem PiS przenosi się na zobowiązania, które wypełnia mianowany przez premiera Donalda Tuska komisarz. W tym układzie brak odważnego, który przyjąłby odpowiedzialność za efekt takich działań.
Piszę to 27 maja, w 20 rocznicę odrodzenia polskiej samorządności. Dzień ten uznany został za święto wspólnot lokalnych.
Niestety, w Częstochowie, nie mamy powodu do świętowania. Sami zrezygnowaliśmy z prawa do samorządności....W nieodpowiednim czasie mamy nieodpowiednich ludzi podejmujących nieodpowiednie decyzję. Idziemy więc szlakiem małego Dżeka.
Tadeusz Wrona
Z bólem i niepokojem odbierałem informacje o nieszczęściu, jakie dotknęło mieszkańców mojego miasta. Po wodą znalazło się Zawodzie, część Stradomia, Aniołów, Bugaj, szereg innych obszarów. Woda niszczyła ludzki dorobek, zabierała owoce pracy. Z szacunkiem obserwowałem wysiłek ludzi włożony w obronę miasta przed zniszczeniem; z uznaniem chylę głowę wobec okazywanej sobie nawzajem sąsiedzkiej solidarności. Dostrzegam przy tym, też z uznaniem, trud miejskich służb i osobiste zaangażowanie pełniącego funkcję Prezydenta Miasta Piotra Kurpiosa. Życie wystawiło go na ciężką próbę, musiał bronić swojego miasta, swojej dzielnicy, swojego domu....
W chwili nieszczęścia trudno zdobyć się na obiektywną ocenę wydarzeń. Zwykle z goryczą szuka się winnych nieszczęścia...Z pewnością będzie potrzebny w przyszłości pogłębiony raport, by analizując sytuację lepiej zabezpieczyć się na przyszłość.
Nie można zarzucić, że lekceważone były inwestycje chroniące mieszkańców przed powodzią. W okresie od 2002 do 2010 roku realizowaliśmy program odbudowy wałów powodziowych nad Wartą. Zbudowano ponad 10 km nowych wałów, tworząc na ich koronie popularne wśród mieszkańców deptaki spacerowe. Udało się także wybudować wielki kolektor odprowadzający wody deszczowe ze śródmieścia. Gdyby nie owa „wielka rura” straty byłyby o wiele większe, centrum Częstochowy ogarnąłby paraliż komunikacyjny, a zalaniu wodą uległyby sklepy przy ul. Wolności i Kopernika. Inwestycje kosztujące nas łącznie ok 10 mln zł nie ocaliły jednak mieszkańców Zawodzia i Aniołowa...Z pokorą wobec rzeczywistości dodam: gdybyśmy dwa razy więcej wydawali na budowę wałów i tak nie bylibyśmy w stanie zagwarantować bezpieczeństwa wszystkim.
Samorząd ponosi jedynie ułamkowa część odpowiedzialności za zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Wody Warty, w tym także kwestie związane z ochroną przeciwpowodziową, znajdują się w gestii RZGW Poznań. Wody mniejszych rzek i cieków podlegają Zarządowi Melioracji Wodnych, którego organem założycielskim jest samorząd województwa. Środki na gospodarkę wodną wydziela w imieniu rządu wojewoda, uzyskać je także można z należącego do samorządu województwa funduszu ochrony środowiska. Dla bezpieczeństwa Częstochowy kluczowe znaczenie ma zbiornik wodny w Poraju – podległy RZGW w Poznaniu, oraz zbiornik w Blachowni zarządzany przez starostwo częstochowskie. Oba zbiorniki pilnie oczekują inwestycji. Szacowany koszt modernizacji zbiornika w Poraju wynosi 16 mln zł, zbiornika w Blachowni – 6 mln zł.
Tych pieniędzy nie ma. Nie ma także w budżecie państwa środków na przygotowanie przez Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej planu zabezpieczenia przeciwpowodziowego, podobny regionalny plan dotyczący Warty zostanie opracowany przez RZGW Poznań nie wcześniej niż w 2015 roku. Budżet państwa ma stale wydatki pilne i pilniejsze...
Częstochowa jest miastem powstałym na wzgórzach rozdzielonych dolinami rzecznymi. W centrum znajduje się węzeł wodny, zlewają się do Warty wody Konopki i Stradomki. Na południe od miasta ze stromych zboczy jurajskiej wyżyny spływają wody do Warty, powodując – w czasie opadów – szybkie przybory. W przeszłości powodzie były u nas zjawiskiem stałym. Inwestycje regulujące rzeki, otaczające je wałami, budowa zbiorników w Poraju i Blachowni, odsunęły niebezpieczeństwo powodzi. Ingerencje techniczne przynoszą jednak czasem złudne poczucie bezpieczeństwa.
Częstochowa się rozrasta, słuszną ambicją ludzi jest dążenie do budowy własnych domów. Podobny proces urbanizacji widzimy na obszarze podmiejskich gmin. Ludzie z oburzeniem traktują ingerencję urzędu; odrzucają argumenty, że są miejsca na których budowanie się jest niebezpieczne. Wymuszają korzystne dla siebie zmiany w planach zagospodarowania przestrzennego. W efekcie brak jest u nas rezerwy terenów zalewowych, miejsc gdzie woda w czasie katastrofalnego przyboru może rozlać się, nie przynosząc większych szkód.
Fizyki, niestety, nie da się oszukać. Dom na terenie zalewowym nigdy bezpieczny nie będzie. Powinniśmy więc z większym szacunkiem traktować prace urbanistów, którzy narzucając nam pewne ograniczenia, czynią to dla naszego wspólnego dobra.
Jest to jednak wniosek na przyszłość. Dziś potrzebna nam solidarność. Potrzebna jest podstawowa forma sąsiedzkiej solidarności, zapewnienie sąsiadom ciepłego schronienia, możliwości wysuszenia rzeczy, pomocy przy przywracaniu domów do stanu użyteczności.
Wierzę, że tej solidarności nigdy u nas nie braknie.
Tadeusz Wrona