Menu
Archiwum
2010-03-13 / MÓJ KOMENTARZ - STANDARDY OŚWIATOWE

     Podczas Kongresu XX lecia Samorządu Terytorialnego samorządowcy po raz kolejny zaapelowali do rządu o określenie standardów edukacyjnych, które będą podstawą  rzetelnego naliczanie subwencji oświatowej. Po raz kolejny jednomyślnie samorządy upominają się, by rząd wywiązał się z podstawowego swojego obowiązku.
     W teorii zapewnienie wszystkim mieszkańcom Polski równych szans, a więc przede wszystkim, równych szans dostępu do edukacji publicznej, jest obowiązkiem  państwa. To nie jest i nie może być wyłącznie sprawa samorządów. W interesie państwa jest, by każdy młody człowiek, bez względu na miejsce zamieszkania miał zagwarantowane prawo do nieodpłatnej edukacji. Wynika to także wprost z Konstytucji RP. Gminy i powiaty prowadzą szkoły; oznacza to ich odpowiedzialność  za utrzymanie bazy oświatowej. Rząd poprzez Ministerstwo Edukacji Narodowej decyduje o programie kształcenia i kontroluje jakość nauczania. Finansowanie oświaty, zgodnie z teorią, polega na przekazywaniu samorządom w postaci subwencji odpowiednich środków, by utrzymać bazę oświatową i opłacić zatrudnionych nauczycieli. Samorządy, w imię rozwoju swoich „małych Ojczyzn” mogą dbać o poprawę jakości edukacji u siebie. A więc opłacać dodatkowe lekcje, zapewniać lepsze warunki dydaktyczne czy poprzez przyznawane dodatki do pensji zachęcać do pracy w swoich szkołach lepszych nauczycieli.
     Tyle teoria. Praktyka jest taka, że wypłacanie pensji zatrudnionym w szkołach pochłania 90% wydatków samorządów. A przy tym by utrzymać edukację samorządy z własnych środków dopłacają do 30% ogółu wydatków oświatowych.
     Ta różnica między teorią  a praktyką wynika z braku standardów określających odpowiedzialność państwa. Zapewnić bezpłatną edukacje można na niższym (tańszym) i wyższym (droższym) poziomie. Uczyć dzieci można - teoretycznie – w klasie 40 osobowej; ten sam nauczyciel wychowawca może – też teoretycznie – uczyć jednocześnie polskiego i matematyki. Brzmi to absurdalnie – ale  taki poziom edukacji gwarantuje wysokość przekazywanej przez rząd subwencji. Odpowiedzialność wymaga, by rząd w ślad za tym określił, że każda gmina musi zapewnić nauczanie w szkołach podstawowych w klasach nie większych niż 40 osobowe. Jeżeli rząd zapewni wyższe dofinansowanie, to może ustalić inny, lepszy, wymagany standard – np. klasy 25 osobowe. Określenie standardów jest gwarancją dla każdego obywatela Rzeczpospolitej.
     Wyliczenie standardów jest technicznie proste, jeżeli się wie czego chcemy i na co nas stać. Jest to proste, jeżeli się także, a raczej przede wszystkim, wie, kto jest podmiotem polityki edukacyjnej.
     Polityka edukacyjna służy dobru kształconego dziecka, wierząc że ta inwestycja wielokrotnie zwróci się społeczeństwu.
Brak standardów to forma wzajemnego okłamywania się. Okłamuje się samorządy, mówiąc że subwencja pokrywa koszty zadań edukacyjnych; okłamuje się  rodziców wmawiając, że rząd poprzez budżet państwa zapewnia bezpłatną edukacje; okłamuje się nauczycieli nie zabezpieczając środków zgodnych z wymogami Karty Nauczyciela; okłamuje się wszystkich  opowieścią o modernizowaniu kraju. Żaden kraj nigdy i nigdzie na świecie nie został zmodernizowany, jeżeli jego władza oszczędzała na oświacie.
    Skończmy z hipokryzją. Niech  rząd, zgodnie z, kolejnym już, apelem samorządów przedstawi wymagalne standardy edukacyjne i zapewni subwencje na ich realizacje.

Tadeusz Wrona

 

2010-03-07 / MÓJ KOMENTARZ - LIKWIDACJA NA 100-lecie?

     W związku z obchodami 100–lecia kolei herbsko-kieleckiej, być może, garstka miłośników uruchomi świąteczny przejazd parowozem. Równocześnie Ministerstwo Infrastruktury, tłumacząc się brakiem środków, zawiesi transport pasażerski i towarowy na tej linii. Obchody jubileuszowe w 2011 r. przebiegać mogą pod znakiem agonii zasłużonej drogi żelaznej.
     Symptomy tego widać – PKP od 1 marca ograniczyło połączenia pasażerskie. Stan techniczny kolei pozwala tu na jazdę pociągów z prędkością maksymalna do 50 km/h, a na niektórych odcinkach do 35 km/h. Przy zniszczonych torach straszą bliskie już ruiny, zabytkowe dworce w Turowie, Juliance, Koniecpolu.
     O uratowanie kolei kieleckiej dopominaliśmy się, jako miasto Częstochowa, od 2003 r. Wskazywaliśmy znaczenie tej linii dla tranzytu międzynarodowego, jako elementu tworzącego Szlak Staropolski. Chcąc bowiem udrożnić tranzyt między zachodnią Europą o wschodnią, niezbędne jest stworzenie dodatkowych korytarzy transportowych, między pasmami wyznaczanymi autostradami: Berlin – Poznań – Warszawa – Brześć, Drezno – Wrocław – Katowice – Kraków – Lwów. Modernizacja linii kolejowych: Wrocław – Opole – Częstochowa – Kielce – Radom – Lublin – granica ukraińska; jest dla Polski niezbędna. Bez niej, przy zwiększonym tranzycie dojdzie do zakorkowania linii w Warszawie lub na odcinku Gliwice-Kraków. Modernizacja ta jest dodatkowo pilną sprawą, ze względu na mistrzostwa Euro 2012. Nie powstanie do tego czasu nowa linia dużej prędkości Wrocław – Warszawa. Najlepszym wówczas połączeniem stolicy Dolnego Śląska ze stolicą Polski będzie wykorzystanie linii przez Opole – Częstochowę i dalej magistralą Koniecpol – Warszawa. Dlatego jako pilne i ważne wskazywaliśmy konieczność modernizacji, tak by przynajmniej jeden tor Opole – Częstochowa – Koniecpol miał parametry dopuszczające prędkość do 120 km/h. O to także w 2006 r interpelowali posłowie PO; a w 2008 walczyła poseł PiS Jadwiga Wiśniewska. Niestety, do dzisiaj brak decyzji.. Dla rządu ważniejsze są inne sprawy niż ta kolej...
     Gdyby przy tym nasze koleje miały jednego, dobrego zarządcę. Niestety. Z Kielc do Włoszczowej można już wygodnie dojechać nowoczesnym tramwajem szynowym. Z Częstochowy do Koniecpola – mniej nowoczesnym „żółtym” składem. Z Koniecpola do Włoszczowej – furmanką - bo ten odcinek nie leży w kręgu zainteresowania Urzędów Marszałkowskich. Przekazanie samorządom gminnym dworców kolejowych pozwoliłoby zabezpieczyć i odpowiednio wykorzystać piękne niegdyś obiekty: Częstochowa – Stradom, Turów, Julianka, Koniecpol. Dziś rozpacz ogarnia na widok stanu wzniesionego przez hr. Raczyńskiego dworca noszącego kiedyś nazwę Potok Złoty ( dziś Julianka). 
     Nie jest to jednak tylko kwestia sentymentu historycznego powodowanego zbliżającą się rocznicą. Brak dobrej komunikacji jest podstawową przyczyną problemów obszaru nazywanego ścianą wschodnią subregionu: gmin Koniecpol, Przyrów, Dąbrowa Zielona, Lelów. Mamy tu najwyższe w województwie śląskim wskaźniki bezrobocia, mamy wysokie ujemne wskaźniki demograficzne (przyrost naturalny i migracje), mamy niskie wskaźniki ilości podmiotów gospodarczych. Powiat częstochowski wyraźnie się dzieli; jego „lepsza” część korzysta z renty dobrego sąsiedztwa z Częstochową; „gorsza” traci nadzieję na rozwój. 
     Rozwój zależny jest od poziomu kapitału ludzkiego. Jakie szanse na dobre wykształcenia ma dziecko urodzone w Żelisławicach lub Zalasicach ? Zmiany rozkładu jazdy pociągów wydłużają mu drogę do szkoły; zmiany rozkłady jazdy odcinają młodych ludzi od oferty kulturalnej Częstochowy; uniemożliwiają korzystanie z naszego zaplecza edukacyjnego....A jak wygląda dostępność do usług zdrowotnych dla mieszkańców „ściany wschodniej”...Starsi, schorowani ludzie muszą wstać nad ranem, by zdążyć dojechać na wizytę u lekarza specjalisty.
     Drobna z punktu widzenia centrum rzecz; likwidacja połączeń transportu publicznego na jakiejś odległej, prowincjonalnej linii; dla nas staje się społecznym dramatem. 
     W 100 - lecie budowy kolei kieleckiej widok ruin w Juliance będzie symbolem klęski polskiej polityki spójności.

Tadeusz Wrona