Menu
Archiwum
2009-12-31 / MÓJ KOMENTARZ - BUDŻET SYMBOLICZNY

      Armia Krajowa nie będzie miała w Częstochowie swojego pomnika. Miasto, które było na przełomie 1944/45 roku stolicą Państwa Podziemnego, w którym powstał  Testament Polski Podziemnej, głosami swoich radnych odmówiło uhonorowania czynu niepodległościowego.
     Autopoprawka do budżetu przygotowana przez zarządcę komisarycznego  Piotra Kurpiosa oznacza  złamanie słowa danego publicznie przez reprezentantów samorządu  mieszkańcom. We wrześniu bowiem, w 70 rocznicę powstania Państwa Podziemnego, zobowiązaliśmy się by poprzez pomnik uwiecznić pamięć o bohaterach.
     To złamanie publicznie złożonej obietnicy jest symbolem przyjętego przez Radę Miasta budżetu. Pomnik bowiem nie jest formą gestu wobec środowiska kombatantów, nie jest – jak obelżywie określili to radni lewicy - „błyskotką”; to sprawa honoru, wiarygodności samorządu, wierności tradycji tworzącej polską demokrację i suwerenność.
     Przyznać tu muszę, rok 2010 jest pod względem sytuacji  finansowej miasta, trudnym okresem. Budżet jest tego obrazem. Chcąc zbilansować wydatki szukać należało różnych oszczędności. Przedkładając Radzie Miasta 14 listopada projekt budżetu mówiłem o tym wielokrotnie. Trzeba tu przy tym w sposób wyraźny podkreślić – zdecydowana większość parametrów określających kształt budżetu nie zależy od polityki samorządu. Być może fakt, że zarządca komisaryczny jest reprezentantem rządu wobec samorządu; spowodował, że nie podkreślano tego w dyskusji budżetowej. Na nas bowiem skupia się ciężar błędów i zaniechań rządu i parlamentu; „kreatywnej” księgowość, która ukrywając rzeczywisty deficyt budżetu państwa świadomie zaniża wysokość subwencji i dotacji przekazywanych na realizację zadań przez samorządy. Nie można mówić o budżecie miasta Częstochowy nie dostrzegając ciężaru 50 mln zł, które zamiast na drogi musimy wydawać dokładając do subwencji oświatowej, by pokryć ustaloną przez rząd  wysokość wynagrodzenia nauczycieli.
Budżet na 2010 roku jest trudny. Przypomnę jednak, że bywało gorzej. Gdy obejmowałem w 2002 roku stanowisko Prezydenta Miasta, brakowało w kasie miasta pieniędzy na spłatę zaciągniętych długów i na wynagrodzenia nauczycieli. Przyjąłem zarządzanie miastem 19 listopada, miesiąc później przedłożyłem Radzie Miasta autopoprawkę do projektu budżetu, autopoprawkę będącą właściwie nową, autorską wersją projektu. Przypominam o tym, bo i obecny zarządca komisaryczny miał wystarczająco dużo czasu by poprzez autopoprawkę nadać projektowi budżetu kształt odzwierciedlający własną politykę. Tak się jednak nie stało. Radni w efekcie zaakceptowali  mój budżet, z drobnymi zmianami. Zatem zaakceptowali moją wizję polityki miejskiej.
     Muszę jednak podkreślić,  że owe drobne zmiany w pewnym sensie przekreślają spójność mojej autorskiej wizji. Nie tylko dlatego, że poprzez zmiany złamano słowo w sprawie budowy pomnika AK. Zmiany w planach zaakceptowanych wcześniej w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym, w planach inwestycyjnych przedyskutowanych i zaakceptowanych społecznie narusza obraz Miasta jako wiarygodnego partnera.
     Wspomnę tu sprawę  budowy sali gimnastycznej przy Gimnazjum nr 7 i modernizację pobliskiego placu Orląt Lwowskich z przyległymi ulicami Witkiewicza i Ossowskiego.. Cel tych inwestycji wynika bezpośrednio z wdrażanego na Rakowie programu  rewitalizacji. W październiku na specjalnych warsztatach w dyskusji z mieszkańcami szukaliśmy rozwiązań na rzecz ożywienia  tej dawnej, robotniczej dzielnicy. Bez inwestycji w poprawę warunków nauczania niszczymy szanse rewitalizacji. Podobnie ogromne znaczenie społeczne ma projekt budowy hali sportowej przy SP 21 na Stradomiu, tak by była ona jednocześnie zapleczem miejscowego klubu sportowego i szkoły. Zainwestowaliśmy miejskie pieniądze w zakup nieruchomości ze stradomskim boiskiem. Powinniśmy teraz stworzyć tam pełny obiekt służący integracji i rekreacji mieszkańców.
     Nad tymi inwestycjami poprawki postawiły znak zapytania. Zmniejszenie finansowania oznacza w praktyce zepchnięcie odpowiedzialności za ich realizację na przyszłą Radę i przyszłego Prezydenta. 
     Przyszła Rada też będzie musiała zdecydować co dalej z odbudową kładki nad al. Jana Pawła II, łączącej Wały Dwernickiego. Skreślenie realizacji tej inwestycji z budżetu 2010r, przekreśliło kilkuletnie, trudne uzgodnienia z mieszkańcami i z PKP.  Zlekceważono także priorytety inwestycyjne mieszkańców dzielnicy Grabówka rezygnując z przebudowy skrzyżowania ul. Odrodzenia i ul. Św. Rocha. W sumie – pomimo deklaracji o priorytetowym znaczeniu inwestycji drogowych – w stosunku do mojego projektu budżetu zmniejszono wydatki na ten cel o ok.10 mln zł. 
     Wbrew zapowiedziom nie obniżono wydatków bieżących. Dokonano tu jedynie zabiegu, uwzględniając wydatki oświatowe tylko na 10 miesięcy.
     Owe drobne zmiany naznaczają  plan budżetowy. Przez to ten budżet staje się symbolem łamania publicznie składanych obietnic. I tych obietnic, które składały legalnie wybrane władze samorządowe – Prezydent i Rada Miasta; a także obietnic składanych w kampanii referendalnej. Platforma Obywatelska mówiła, ze jest przygotowana do przejęcia odpowiedzialności za miasto i ma dobrego kandydata na Prezydenta. Przyjęty budżet mocno weryfikuje owe zapowiedzi.

Tadeusz Wrona

2009-12-21 / MÓJ KOMENTARZ - JUWENALIA, PARTNERSTWO, PATERNALIZM

     Każda nowa władza zapowiada zmiany na lepsze. Dlatego słyszymy zapowiedź, że będzie lepsze partnerstwo z organizacjami pozarządowymi. I do tego konkretną obietnicę dofinansowania studenckich juwenaliów. 
     Takie konkretne obietnice mogę bez wahania pochwalić. Podobnie jak większość mieszkańców sądzę, że warto inwestować w studencką kulturę. Sam, w młodości, miałem dobre doświadczenie aktywnego udziału w tworzeniu kultury studenckiej. W takich sytuacjach serce dyktuje jedno, rozum podpowiada drugie. Niestety bowiem, tego typu pomoc – z góry ukierunkowana - bywa w kolizji z zasadą partnerstwa. 
     Partnerstwo to współpraca oparta na jasnych zasadach. Każdy podmiot powinien być traktowany jako równy, nie ma lepszych czy gorszych, mniej lub bardziej zasłużonych. Partnerstwo opiera się na konkursie ofert, premiuje tych, którzy mają lepszy pomysł. Partnerstwo zakłada współodpowiedzialność; nie można przekazywać środków publicznych nie mając pewności czy w zamian uzyskamy oczekiwane efekty społeczne.
     Po 2003 roku musieliśmy od podstaw budować procedury tak rozumianego partnerstwa. Wspólnie z organizacjami pozarządowymi musieliśmy przećwiczyć biurokratyczne przepisy ustawowe i jeszcze trudniejsze regulacje unijne. Partnerstwo, chcąc nie chcąc, przybrało wspólną formę pozyskiwania wiedzy, doświadczeń, odkrywania dróg po których można się było poruszać w skomplikowanej materii. Społecznicy, ludzie najlepszej woli, mieli szczególne powody irytacji; zamiast koncentrować się na niesieniu pomocy innym, musieli tracić energię i czas na skrupulatnie prowadzoną księgowość. Było trudno, sam niejednokrotnie podzielałem irytacje społeczników. Ten nadmiar biurokracji utrudniał życie obu stronom – tym udzielającym dotacji i tym, którzy spożytkowują dotacje na działania społeczne.
     Przebycie tej trudnej drogi przynosi dziś dobre efekty. Zdobyte doświadczenie owocuje – coraz więcej częstochowskich organizacji jest w stanie pozyskać i profesjonalnie spożytkować trudne, unijne dotacje. Proces rozdziału środków publicznych stał się przy tym przejrzysty i oparty na obiektywnych przesłankach. Procedury służą przestrzeganiu zasad równości. Teraz już można mówić o poprawie partnerstwa; bo bez żadnego wysiłku ten mechanizm będzie się kręcił coraz lepiej. 
     Popsuć go, niestety, także można. Metodą psucia jest paternalizm. Przejawem tego jest także złożona obietnica dofinansowania juwenaliów. Podkreślę tu raz jeszcze: choćby ze względu na swoje osobiste doświadczenie, jestem zdecydowanym zwolennikiem wspierania kultury studenckiej, czy szerzej - kultury młodych ludzi. Z satysfakcją widzę, jak od kilku lat Częstochowa przezywa rozkwit różnorodnych form aktywności kulturalnej. Rock, reggae, blues, jazz tradycyjny lub nowoczesny – w każdy weekend możemy wybierać koncert według swojego upodobania. Ściany wielu klubów zmieniły się w galerie młodej twórczości plastycznej. Przeglądy nieprofesjonalnych, eksperymentalnych, młodych zespołów teatralnych są stałym elementem naszego życia kulturalnego. Powiem tu od razu, uprzedzając krytyków: ten rozkwit nie jest zasługą władz miasta. To efekt ambicji, pracy i ryzyka podejmowanego przez dziesiątki młodych ludzi. To odwaga samodzielności i odpowiedzialności młodych częstochowian.
     Część młodzieży narzekając, że nic się nie dzieje, marzy o ucieczce do Krakowa, Warszawy czy Wrocławia. Ale też jest wielu, którzy chce by coś się działo i przywozi do nas najlepsze wzorce z tych, dużych miast. Czasem zaś sami tworzymy takie wzorce, czego dowodem jest Noc Kulturalna.
     Ta właśnie impreza pokazała czym może być partnerstwo. Moim wielkim marzeniem jest by wzór Nocy Kulturalnej zadziałał przez cały roku. Stworzyć tu musimy wspólnie formę wspierania różnorodnych inicjatyw kulturalnych. Podstawowy mechanizm już istnieje – jest to centrum amatorskiego ruchu artystycznego, tzw CARA przy OPK Gaude Mater. Można go, oczywiście, zastąpić innym. Lecz dziś nie można mówić o partnerstwie i jednocześnie ograniczać środki na ten cel. 
     Juwenalia zasługują na wsparcie. Ale nie powinno to być na zasadzie wyjątku, paternalistycznego gestu. Potrzebne jest stałe partnerstwo, stała współodpowiedzialność, stała konkurencja dobrych pomysłów i stała solidarność w ich realizacji.

Tadeusz Wrona